poniedziałek, 14 lutego 2011

Boches


Na dobry poczatek odrobina historii:

Volkswagen "Garbus", jak zwykło się go nazywać u nas w kraju, pojawił się w Meksyku w 1954 roku. Pierwszy egzemplarz po tej stronie półkuli ziemskiej mogli podziwiać mieszkańcy miasta Vera Cruz.

Jak łatwo się domyślic, rynek motoryzacyjny w Meksyku był zdominowany przez potężne samochody, sprowadzane ze Stanów Zjednoczonych. W porównaniu z nimi "Garbus" był tańszą, bardziej ekonomiczną i często bardziej niezawodną alternatywą.


Pierwsza fabryka produkująca to auto w Meksyku została otwarta w 1961 roku. Produkowała 10 samochodów dziennie. 10 lat i 2 fabryki później, taśmę produkcyjną opuściło 200 tysięczne auto. Lata 70-te to również najświetniejszy okres w historii Volkswagena na rynku Meksykańskim. W 1973 roku, "el Vocho/Bocho" był co trzecim zakupionym samochodem.


Obecnie. Bochos są wszędzie. Najlepszym dowodem na to jest fakt, żę przez ostatnie 2 tygodnie, właściwie bez wysiłku zgromadziłem 90 zdjęc różnych modeli.

Samochód ten zawdzięcza swoją popularnośc przede wszystkim niskim kosztom utrzymania. Powiada się, zę można go naprawic śrubokrętem i młotkiem.
Silnik 1,6l spala na pewno mniej niż pick up (drugi co do popularności środek transportu w Meksyku), czy Amerykańskie SUVy, którymi rozbija się nowobogackie towarzystwo z Zapopanu.


Istnieje wiele teorii na temat tego skąd wzięła się popularna nazwa dla tego samochodu. W innych krajach Ameryki łacińskiej, "Garbus" nazywany jest "El Juevo", czyli jajko, ze względu na swój charakterystyczny kształt.

Meksykanie są bardziej wyrafinowani w nadawaniu "ksywek". Nazwę dla Volkswagena zaciągnęli z Francuskiego, pejoratywnego określenia niemieckiego żołnierza.

Boche, to psotnik, szelma, łajdak, łotr lub po prostu szkop.
Zmienna pisownia (raz przez B innym razem przez V) wynika tylko i wyłącznie z specyficznego sposobu wymiawiania tych dwóch liter w języku hiszpańskim. Używa się ich wymiennie, niczym R i L w języku japońskim.



Finzeją odznaczają się też entuzjaści Bochos, przerabiając je na wszelkie możliwie sposoby. Nie bez znaczenia jest też malowanie ich w kolorowe wzory, czy upiększanie spojlerami, wielkimi alufelgami etc.

Zresztą...zdjęcie warte jest tysiąca słów :P Więc zamknę się i dam wam trochę materiału do podziwiania ;]






Wrzucę jednak tylko jedno krótkie zdanie. Oczywiście "Hurby", najsławniejszy garbus świata, który doczekał się własnego serialu, jest częstym motywem w świecie tuningu. Jako dowód powyższa fotografia :]




1 komentarz: