środa, 30 marca 2011

Zihuatanejo (Miejsce Kobiet)

Drodzy Czytelnicy!

To fakt, strasznie się opuściłem w uzupełnianiu bloga. Chciałbym tłumaczyć się pobytem w miejscach pozbawionych internetu, ogromem obiektów do zwiedzania, czy wreszcie niespodziewaną przygodą z zagubieniem komputera.

Prawda, niestety, jest zdecydowanie bardziej prozaiczna, lecz boję się, że zaleje mnie fala złości i gniewnych komentarzy, kiedy przyznam, że najzwyklej w świecie opierniczałem się nad Pacyfikiem ;]

Pierwszym miejscem, gdzie po trudach podróży zdecydowaliśmy się zostać dłużej niż dotychczasowe 2 dni, było tytułowe Zihuatanejo.

Zihua oznacza w języku rdzennych Indian - miejsce, gdzie jest dużo kobiet. Tanejo jest pejoratywnym zdrobnieniem, jakie nadali miastu hiszpańscy konkwistadorzy, dlatego też autochtoni wciąż wolą używać krótszej nazwy.

Miejscowość ta dzieli, razem z Ixtapą o której za chwilę, małą widowiskową zatokę nad Pacyfikiem z rafą koralową.




Jedyny szkopuł polega na tym, ze miasto samo w sobie nie ma plaży, tylko port. Aby więc pomoczyć pewną część ciała w Pacyfiku należy pofatygować się do wspomnianego portu i wykupić bilet na chybotliwą łajbę, która dotransportuje nas na jedną z pobliskich wysepek.

Pierwsza, którą odwiedziliśmy była wyspa Ixtapa (tak tak samo jak miasto, co by się nie myliła z niczym innym). Wyspa ma 4 plaże, z czego jedną "dziewiczą". Dziewictwo plaży mierzy się w ilości knajp i leżaków umieszczonych na niej. Większość plaż to wyjątkowe lafiryndy. Zapomnijcie o spacerze, brzegiem morza z klapkami w ręku i rozkojarzonym spojrzeniem. Co 5 metrów (w miarę jak opuszczacie rewir jednej restauracji a wkraczacie na terytorium drugiej) zaczepiać będą was naganiacze.

- Jest ciepło, może co do picia, bo dzisiaj promocja, leżak w cenie piwa, na pewno zgłodniejesz, zjedz coś u nas, pyszna ryba, a może chcesz wypożyczyć sprzęt do snorklingu? a może chcesz połowic ryby? a może złowiłeś rybę to my ją przygotujemy...i tak dalej i tak dalej.

Dlatego po plaży się nie szwęda. Tylko na ręcznik, do wody, na ręcznik, do wody. I nie jest to wcale taka zła opcja :]

Rafa rzeczywiście tętni życiem. Kraby, jeżowce, rybki a nawet (jak twierdzi Rafał) Murena!

Nie tylko my wypatrywaliśmy atrakcji w wodzie. Nasz towarzysz podchodził do tego jednak bardziej serio...




A teraz ciekawostka. W Ixtapie żyje uwaga uwaga ponad 300 Forfiterów! Do tego drugie tyle Iguan! A co najlepsze, te "france" nie czają się gdzieś po bagnach czy innych lasach. Można je podziwiać...schodząc z plaży w Ixtapie :D

I choć mam wrażenie, że się powtarzam...to popatrz szwagier jaka franca!





Także byczyliśmy się jeden dzień na wyspie Ixtapa, drugi na Playa de los Gatos.
Samo miasto nie miało nam nic do zaoferowania także czmychnęliśmy z niego by odwiedzić słynne ACAPULCO....

Jednakże Blogger jak zwykle odmawia posłuszeństwa i nie chce ładować zdjęć, także wybaczcie ale tow w następnym odcinku :]

1 komentarz:

  1. Maciek! A ty jak zawsze nie na temat...
    Że też ja muszę o to zapytać! Jak się ma nazwa miasteczka do jego... hmm zawartości? :P

    OdpowiedzUsuń