środa, 2 marca 2011

Motyle to nie wszystko...

...To nawet nie połowa z atrakcji jakie dane nam było podziwiać w czasie ostatniego weekendu.

Zaraz po opuszczeniu sanktuarium i posileniu się niebieskimi quesadillas w jednej z drewnianych bud, o których pisałem w poprzednim poście...



Nie obawiajcie się wygooglowanie "blue taco" nie kończy się wiecznym spaczeniem i niezmiernym obrzydzeniem :P
Nie jest to niewybredny kolokwializm. Swój specyficzny kolor tortille zawdzięczają specjalnej odmianie kukurydzy, która w czasie przygotowania wytwarza niebieski barwnik. Smaku to niestety nie zmienia, więc rozpływania się nad kolejnym lokalnym przysmakiem nie będzie ;]



Morelia. Stolica Michocan. Jak okazało się wieczorem, o czym za chwilę, to miasto, które posiada przynajmniej dwa hymny (jeden oficjalny...jeden w wersji techno-dance)

Miasto to nie zawsze znane było pod tą nazwą. Zaraz po opanowaniu tych terenów przez hiszpańskich kolonialistów w 1520 roku miejsce to zwane było Valladolid.

Jednak zaraz po meksykańskiej wojnie o niepodległość, aby uhonorować jednego z najdzielniejszych dowódców José María Morelosa, który pochodził z tych stron, przemianowano je na Morelia.




Morelia znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Poniekąd tłumaczy to dlaczego w mieście, w samym centro historico, znajduje się 20 kościołów (policzyłem na mapie, którą dostaliśmy w hotelu)

Nie dziwi też fakt, że "starówka", po której mogliśmy bezkarnie się szwędać aż do nocy, jest przepiękna.



Poza kościołami, jak widać na zamieszczonym powyżej obrazku, w mieście znajduje się też akwedukt.

A w jednej z mniejszych alejek, można napotkać gratkę dla fanów Emersona, Lake'a i Palmera :D


W mieście panuje iście "hiszpańska" atmosfera. Przyczynia się do tego kolonialna zabudowa, wąskie uliczki, zabytkowe kamienice ale przede wszystkim fakt, że o 20 władze miasta zamykają ulice otaczające katedrę i zapewniają rozrywkę mieszkańcom miasta.

W dniu, w którym zawędrowaliśmy do Moreli, na placu przed katedrą występował lokalny muzyk a wiele osób poprzebieranych było w stroje z XIX wieku.

Punktem kulminacyjnym wieczoru był pokaz świateł i fajerwerków, w którym główną rolę odgrywała największa katedra w Moreli.




Zanim jednak dane będzie wam obejrzeć wspomniany powyżej pokaz musicie wysłuchać 20 minutowego bloku reklamowego Narodowej Agencji Turystycznej Meksyku, która poinformuje was (z przytłaczającą ilością nudnych szczegółów) na temat wszelkich atrakcji w promieniu 200 metrów. Słowa: duma, zachwyt, wspaniałość, piękno, zapierające dech etc. są używane nagminnie i powtarzają się co chwila.
Po 20 minutach gadania czas na... pierwszy hymn.
Słowo daję zerżnęli go o sir Elthona Johna, wprost z ścieżki dźwiękowej do "Króla Lwa" :] Niestety, pomimo usilnych prób nie mogę znaleźć wspomnianej chałtury na YouTubie....więc musicie mi uwierzyć na słowo :P

1 komentarz:

  1. piękne! (przedobrzyłeś z ilością postów - czytam hurtowo :P)

    OdpowiedzUsuń