Oficjalnie, Queretaro powstało w momencie, gdy w czasie bitwy miedzy Hiszpanami a rdzennymi mieszkańcami Ameryki, Święty Jakub pojawił się na wzgórzu na swym wiernym rumaku, dzierżąc w dłoni (uwaga!) różowy krzyż. Tragizmu całej tej sytuacji dodało jeszcze zaćmienie Słońca, które idealnie zgrało się z pojawieniem się naszego bohatera.
Przy wejściu w takiej oprawie niech się schowa sam Bruce Lee. Nic dziwnego, że autochtoni padli na kolana i od razu złożyli broń.
W rzeczywistości jednak konkwistadorzy męczyli się z przejawami rebelii przez całe dziesięciolecia, nim osiedli na stałe w stolicy stanu.
Tak oto powstaje w naszej głowie obraz Queretaro, jako miasta u którego podstaw leży kłamstwo. Niestety, utwierdza się on, kiedy odwiedzi się jedną z głównych atrakcji tego miejsca. W centrum historycznym miasta, znajduje się bowiem klasztor La Santa Cruz.
Jak nakazywały ówczesne obyczaje panujące w zakonach franciszkańskich, aby założyć klasztor należało dotrzeć do odpowiedniego, wskazanego przez Boga, miejsca na piechotę. Tak też i było w tym przypadku. Ojciec Antonio Margil de Jesus wbił swój podręczny kostur w ziemię na wzgórzu, na którym rzekomo pojawił się Św. Jakub i ujrzał las......czytaj dalej....las krzyży.
Tak, nie żartuję. W miejscu, w którym zatrzymał się Antonio wyrosło cierniste drzewo, a jego kolce były w kształcie krzyża. Drzewo to rośnie w Quertaro do dziś i pielgrzymi setkami przychodzą je podziwiać.
Wśród nich znaleźliśmy się też i my. Kolejni frajerzy. Drzewo obejrzeliśmy, kolców się nie dopatrzyliśmy. Widać jesteśmy ludźmi małej wiary.
Tak mają one niby wyglądać. W okolicznych straganach można je kupować na pęczki w różnych kolorach, w zależności z jakiej plastikowej butelki powstały :P
Ale, żeby oddać miastu sprawiedliwość, to jest ono prężnie rozwijającym się ośrodkiem przemysłowym, gdzie wiele firm otwiera swoje filie a uniwersytety wydziałów.
Może się też pochwalić największym akweduktem w Meksyku
Imponująca budowla mierząca ponad 1,5 kilometra długości i wznosząca się na 23 metry wysokości.
Szczególne wrażenie robi z punktu widokowego umiejscowionego na wzgórzu w centrum miasta.
W historii Meksyku, Queretaro zapisało się złotymi zgłoskami. To tutaj Dońa Josefa knuła spisek przeciwko rojalistom. Jednakże, kiedy zaczęła gromadzić broń dla rebelianckich sił, jej zamiary zostały odkryte a ona sama uwięziona na Plaza de las Armas w centrum miasta.
Jednak "Hell has no fury like a woman scorned" i Dona dosłownie wytupała ostrzeżenie
dla swoich pobratymców. Ojciec Hidalgo, wspomniany tutaj nie raz, uniknął dzięki temu pojmania i przedarł się do Dolores, gdzie wygłosił swoje słynne przemówienie.
Sama Josefa, nazywana od tego czasu a Corregidorą popadła w zapomnienie i umarła w więzieniu. Jednak jej bohaterskie czyny doceniono po jej śmierci. Dona Josefa jest pierwszą kobietą, której wizerunek widnieje na Meksykańskich monetach.
Queretaro jest przyjemnym miejscem, w którym można spędzić jeden, dwa dni. Można poplątać się po starych uliczkach centro historico i wspiąć się na mirador, z którego rozciąga się widok na panoramę miasta. Wieczorem, jeżeli będziecie zmotoryzowani, polecam wizytę nad sztucznym jeziorem, utworzonym w nowobogackiej dzielnicy miasta.
Kiedy jednak "odhaczycie" wszystkie te atrakcje, nie ma co zwlekać. Uwierzcie nie będziecie tęsknic. Albowiem w porównaniu z innymi cudami Meksyku, to miasto po prostu wypada blado.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz