sobota, 16 lipca 2011

Szama

Już nie raz chwaliłem się arcysmacznym posiłkiem.
Bez bicia przyznaję, że z kulinarnego punktu widzenia Meksyk jest miejscem nieziemskim (chyba nawet aż za bardzo mi smakuje tutejsze jedzenie ;]).

Oczywiście Wam zapewne kojarzy ono się jedynie z Taco czy burrito, a niesłusznie. Wachlarz ofert jest tutaj bardzo szeroki, oczywiście jednak zachowuje on pewien jednolity styl.

Królewską parą jedzenia w Meksyku jest: tortilla i fasolka.

Na ich bazie można stworzyć 90% tradycyjnych potraw w tym kraju.
Posiłku bez tortilli się nie je, koniec kropka. Jeżeli powiedzielibyście mi, że będę jadł jajecznicę z mącznego placka, to bym Was wyśmiał. Teraz nie potrafię inaczej...

Weźmy na warsztat chlubę meksykańskiej kuchni: taco.
Zapewne wyobrażacie sobie coś w tym stylu:


Niestety jest to propaganda. Tak wygląda taco na głębokiej północy, a już najczęściej w Stanach Zjednoczonych.
Jak Meksyk dłgui i szeroki, taco prezentuje się następująco:


Placki są o wiele mniejsze, nie przysmażone na chrupko, lecz wytarto nimi tłuszcz z palnika, żeby dodać smaku. Tortilla stanowi bazę, reszta wedle uznania. Najpierw rodzaj mięsa:
Carne asada, tasejo, lenua, ubre, silantro, chorizo, cabeza, pastor, bisteck, chicharron... właściwie cały alfabet można by przerobić.

Do tego obowiązkowo kolendra, cebula (biała lub czerwona marynowana), limonka (it's a crime without a lime), i najważniejsze - salsa.

Bez salsy nie ma co próbować. Meksykanie nie używają przypraw. Sól, pieprz to dla nich obce wyrazy. Smaku nadaje sos. Często ich kubki smakowe są już tak wypalone, że bez salsy nic nie ma smaku. Nie wierzycie? Na popcorn w Meksyku leje się chilli, bo inaczej jest mdły.

Także każdy mini placek na naszym plastikowym, bądź papierowym talerzu (często w torebce foliowej, żeby nie trzeba było zmywać) można przyrządzić na inny sposób.

Lokale prześcigają się w sosach. Obowiązkowo musi być salsa verde (z zielonych pomidorów i awokado), dalej już wedle uznania. Mito-te, lokal w którym oglądamy mecze piłkarskie do najzwyklejszych nachos podaje 16 sosów. Wbrew pozorom guacamole nie szczyci się aż taką popularnością, jest pioruńsko drogie w porównaniu z innymi przysmakami.



Także poznaliśmy już pierwsze zastosowanie meksykańskiej tortilli - taco.
Na tym nie koniec inwencji twórczej.

Używa się jej do zupy, zamiast chleba.
Kiedy kupimy większe placki i złożymy je na pół, w środku topiąc ser, otrzymamy quesadillę.


Dorzućmy do tego mięso i mamy gringę (amerykanie są odpowiedzialni za tą rewolucję. z samym serem jeść nie chcieli, to i potrawę ochrzczono w ich imieniu)

Teraz zamieńmy mięso i ser drobiem, polejmy to sosem i mamy enchiladę. Zieloną bądź czerwoną w zależności od sosu. Enfrijoladę jeżeli sos będzie z fasolki.


Usmażmy tortille żeby była chrupka i mamy Doradę, płaski chrupki placek na który nałożono mięso, frijol (fasolkę) i odrobinę pociętej sałaty (z warzywami nie przesadzajmy :P)

zanurzmy cały placek we wrzącym oleju i mamy flautę.

zwińmy w rulon i otrzymamy burrito

powiększmy placek tortilli do przytłaczających rozmiarów i et voilà - TAMAL (w Zihuatanejo zwany Maczetą)


Teraz weźmy dwa placki, połóżmy jeden na drugim a pomiędzy włóżmy szynkę i ser. Podgrzewamy i już możemy to cudo nazywać sincronizadą!

Oczywiście to co położymy na tortilli zależy wyłącznie od nas, ale na słodko jeszcze nie ryzykowałem :]

Za to udało nam się niedawno zrewanżować naszym znajomym couch surferom z DF'e. Ponieważ skończyła im się umowa najmu a jeszcze musieli parę dni zamarudzić w Tuxtli, zamieszkali z nami.
Wynikło z tego doświadczenie kulinarne. My prezentowaliśmy co u nas w Polsce się zazwyczaj jada a oni przygotowali dla nas mniej znaną za to bardzo smaczną odmianę taco's, a mianowicie: Tacos con Chicharron frito y pico de gallo.


A teraz po ludzku.
Chicharron to skóra świni. Wystarczy ją usmażyć w oleju by zamieniła się w pyszne chrupki, o dość specyficznym smaku.

Pico de gallo to w dosłownym tłumaczeniu "dziób koguta". Proszę się nie obawiać, nie mieszaliśmy części ciała rożnych gatunków tworząc kulinarnego Frankensteina. Pico de gallo to najzwyklejsza w życiu sałatka z pomidora, cebuli, papryczek chilli, kolendry i awokado, oczywiście wszystko sowicie zakrapiane sokiem z limonki. Dzięki charakterystycznemu ostremu smakowi, trochę nas "dziobie" w przełyku - stąd nazwa.

Z polskich akcentów nauczyliśmy Eleny polskich metod na nie płakanie przy krojeniu cebuli. Powstało combo z wiedzy dwóch polskich mam: trzymanie w buzi metalowej łyżki, i położenie na głowie odkrojonego ogonka cebuli. Działało jak marzenie.


Nic dodać nic ująć, było pycha.


Na marginesie dodam, że robienie zakupów w Meksyku również jest przygodą. Poza bazarami, które na pewno zostaną wyróżnione osobnym postem, mamy wielkie centra handlowe i sklepy spożywcze.

Pamiętajmy, że typowa meksykańska rodzina to wciąż ok 8 osób. rodzice i 6 dzieci to poniekąd standard. My stanowimy wynaturzenie, no bo jak to być jedynakiem? A fe!

W związku z powyższym w sklepie można kupić ilości przemysłowe, a jedzenie...cóż iście Amerykańskie. Więcej miejsca na polach mają to i dorodniej warzywa rosną :P







(to ostatnie to oferta wszelakiej fasolki dostępnej w sklepie, więcej się nie zmieściło w kadrze :])


Jako, ze dzisiaj jestem szczodry, podzielę się też opisem pewnego Chiapańskiego rarytasu

Nuku. Pyszna mrówka. Same proteiny, zapytajcie Bear Gryllsa :]
Akurat w czasie pory deszczowej ten stan przeżywa oblężenie tymi insektami, sam musiałem ze 3 w mojej klasie usiepac. nie jest to bynajmniej mikroskopijnej wielkości insekt, to spore bydle :]
Łapie się je, wyrywa skrzydełka, zanuża w głębokim oleju, skrapia limonka i bon appétit :]





Żeby nie było. Ne samymi proteinami człowiek żyje. "Wszystkiego po troszeczku", jak mówił, ktoś bardzo mądry ;]
Dlatego też dorwaliśmy w sklepie Pitayę tzw. smoczy owoc.




Niestety, to co zachwyca to forma i kolor. Smak jest żaden. Wyobraźmy sobie ziemniaka o konsystencji kiwi i zjedzmy go na zimno.

Oczywiście, kredy Rafał poszedł z reklamacją do pani w warzywniaku, że wcale nie smaczne, ta z rozbrajającą szczerością powiedziała:
"No tak proszę Pana, bo to się je z limonką i chilli'

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz