czwartek, 19 maja 2011

Obiecany Canon de Sumidero


Nie to nie kadr z Władcy Pierścieni, sobowtór wejścia do krainy Rohanu znajduje się znacznie bliżej niż by się wydawało. Zamiast do Nowej Zelandii, zapraszam na obrzeża Tuxtli Gutierrez.

Pieniste nurty rzeki Grijalva prowadzą pomiędzy kamienistymi zboczami sięgającymi 900 metrów. "Ściany" były jeszcze większe zanim ukończono budowę tamy na rzece. Dzięki tej zaporze wodenj powstała największa w kraju hudroelektrownia - Chicoasen, która stanowi podstawowe źródło energii elektrycznej nie tylko dla Chiapas ale też całego południa kraju.



Jeżeli chcecie podziwiac kanion z góry, wzdł€ż szczytów skał ciągnie się droga międzystanowa, wzdłuż której stworzono kilkanaście punktów widokowych. Niestety z powodu braku samochodu, jeszcze nie dane nam było ich podziwiać.

Dlatego też z radością wyczytałem, że aby NAPRAWDĘ docenić piękno tego miejsca należy skorzystać z łódki.

Łódek jest od czorta, oferują wycieczki trwające od 2 do 3 godzin.



Po drodze kapitan łajby nie raz wykaże się sokolim wzrokiem, dostrzegając skitranego na brzegu krokodyla, czy bawiące się na drzewach małpy. W takim wypadku, szykujcie się na wariackiego bączka na wodzie, tylko po to, zęby podpłynąć bliżej i być w stanie zrobić zdjęcie tym cudom natury.

Od razu uprzedzę pytania, pisząc, że tak to prawdziwe krokodyle wygrzewają się na brzegu Rio Grijalva. Nie są to sprytnie rozlokowane atrapy, tak jak na początku podejrzewaliśmy, a widok takiego wielkiego cielska nagle decydującego się na małą kąpiel mroził krew w żyłach. Nasze myśli niemal automatycznie krążyły wokół cytatu ze "Szczęk" - "We're going to need a bigger bout"

Ale nie samym Forfiterem człowiek żyje. Brzeg rzeki okupuje też wszelkiego rodzaju sępopodobne ptactwo i wspomniane małpy.


A teraz zagadka. Na brzegu stoi 40 łódek. Do której wsiądzie Maciek?
............

Do tej, która popsuje się w połowie wycieczki, na środku rzeki zamieszkiwanej przez krokodyle w pełnym słońcu w samo południe... Oczywiście :]



Na szczęście, jak już się zapewne domyślacie, nic nas nie zeżarło, ani nie uschliśmy na słońcu. Wywołaliśmy jedynie małe zamieszanie i spowodowaliśmy korek. Dzięki pomocy innych doświadczonych flisaków uruchomiliśmy naszą łajbę i wśród okrzyków radości wyruszyliśmy dalej, podziwiać przedziwną formację skalną.


Nikt nie wie, czemu skała pofałdowała się tutaj w tak spektakularny sposób. Za to podobno to miejsce wygląda niesamowicie w czasie pory deszczowej, kiedy poziom wody się podnosi a uwidocznione na zdjęciu powyżej zdjęcie, zwane "choinką", zamienia się w pełnoprawny wodospad.


Zapowiada się więc sequel, kiedy już przyjdą te długo wyczekiwane deszcze...

1 komentarz: